19 maja 2014

Prolog


Moje życie to jedno wielkie pasmo dziwnych zdarzeń. Cięgle jeszcze, mimo swoich dwudziestu lat, nie nauczyłam się doceniać tego, co mam. A mam naprawdę wiele.

Jestem zajęta już parę ładnych lat. Z Michałem zaczęłam być dosyć wcześnie. Oboje wiedzieliśmy od razu, że to właśnie to. Mój chłopak to chodzący ideał. Mieszkaliśmy razem już od roku, odkąd zaczęłam studiować. Bełchatów nie był może miastem typowo uniwersyteckim, ale ja chciałam być z nim. Tylko tyle. Układało nam się coraz lepiej, kiedyś dużo się kłóciliśmy, ale dziś nic już z tego nie zostało. Byliśmy zgodni, chodziliśmy do kina, do łóżka, do restauracji. Całował mnie we włosy, kiedy budził mnie rano na wykłady, a ja tuliłam się do niego, kiedy gotował obiad.

Na początku sezonu Michał wyjechał do Częstochowy. Nowy kontrakt, AZS proponował całkiem dobre warunki. Nie mogłam jechać z nim. Umowa była taka, że to jeden rok. Albo on wróci, albo ja pojadę do niego. Jeden krótki sezon. Zgodziłam się, bo byliśmy tak silni, że nic nie mogło nas rozłączyć.

Przed imprezą inaugurującą sezon, w trakcie którego miałam sobie dorobić w Skrze jako statystyk, bardzo długo stałam przed lustrem. Nie było go tu już. Było mi trochę smutno, ale wiedziałam, że po prostu tak już jest. Kiedy usłyszałam dźwięk sms’a, wiedziałam, że to on.
‘Przepraszam, że mnie z Tobą nie ma. Kocham Cię najmocniej na świecie Jula. Uważaj na siebie i pamiętaj, że jesteś najpiękniejsza’.
Uśmiechnęłam się do siebie, odpisując, że nie ma za co mnie przepraszać. Taka była prawda. Nic tu nie zależało od niego. Poprawiłam czarną sukienkę i pomalowałam usta na czerwono, sięgając po torebkę. Karol wszedł do mieszkania razem z Olą. 
- Koleżaaaanko! – powiedziała Ola, rozkładając z uznaniem ręce, a Karollo poruszył brwiami.
- Ola, może ja Cię odwiozę do domu – powiedział, a dziewczyna spojrzała na niego złowrogo. 
- Zamów taksówkę – rzuciłam, śmiejąc się i włożyłam do torebki portfel.
- I teraz tak sama mieszkasz?
- No tak. 
- Tęsknisz?
- Karol – upomniała go dziewczyna, kręcąc głową.
- No, trochę – szepnęłam tylko szybko mrugając, żeby się nie rozpłakać.


To był dosyć drażliwy temat. Mimo tego, że to wszystko rozumiałam, nie mogłam się przyzwyczaić do pustego mieszkania. Do tego, że w łóżku spałam zupełnie sama. I kawę też piłam w samotności. Dzwonił, pisał, był, ale to nie było to samo. Chciałam go znowu poczuć. Chciałam, żeby mnie całował.

- Kto będzie? – spytałam, patrząc na Karola. 
Uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie po włosach, widząc, że się nie rozsypałam.
- No normalnie, jak zawsze. Włodi, Facundo, Uriarte, Wronka. Zatorski na pewno też. Nie wiem kto z nowych.


Matt Anderson. Podpisał ten kontrakt w ostatniej chwili. Nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać, a Karol nie był pewien, czy Amerykanin jest już w Polsce. Ostatnie spojrzenie w lustro i myśl o tym, jak Michał wyglądałby przy mnie.


- Chodź już – powiedział Kłos, rozpoczynając tym stwierdzeniem najbardziej niemoralny wieczór w moim życiu.
Wieczór, który miał się nieco wydłużyć...

___________________________

Witam ponownie.
A.